Skocz do zawartości

Jak schudłam


Justyna

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zrzucić zbędny tłuszczyk - marzenie sporej ilości naszego społeczeństwa , a i niejednej osoby na Szajbajkowym forum podzielę się z Wami moją historią , może się przyda .

Nie jestem ani dietetykiem ani lekarzem i nie jest to wątek na którym podam wam jakiegoś gotowca typu zjedz rano listek sałaty i popij wodą. Jednak od kilku już lat zdrowe racjonalne odżywianie to mój tzw konik i czytam wiele książek na ten temat . Opowiem jak doszłam do swojej wagi i jak ją utrzymuję ( co jest zwykle trudniejsze niż samo schudnięcie w wielu przypadkach). 

Nie miałam jakiejś ogromnej nadwagi , bo przy wzroście 158 cm ważyłam około 60 kg  ( po 58 kg przestałam stawać na wagę , żeby sobie nie psuć humoru ;) ) . Jak na tak niski wzrost przy drobnej budowie ciała  to sporo . Schudłam około 10 kg , więc była to 1/6 mojego ciała :-).

Od ponad 30 lat jestem wegetarianka a od jakichś 7 weganką . Jednak sam wegetarianizm ani weganizm na pewno nie gwarantuje schudnięcia , bo można jeść biały chleb frytki i zapijać colą - to też będzie wegańskie :-) 

Nie rozpoczęłam diety , po prostu zmieniłam swój sposób odżywiania .  Samo słowo dieta źle się kojarzy . Z odmawianiem sobie i głodzeniem się . Ja uwielbiam jeść i nigdy nie dopuszczam do tego , by być głodna. Jem dużo.

Z jadłospisu wykluczyłam :

cukier ( zastąpiłam niewielkimi ilościami ksylitolu , daktylami itp ) ,

białą mąkę zupełnie i ograniczyłam mąkę pszenną stosując ją wymiennie z innymi ( gryczana , żytnia , z ciecierzycy itp teraz jest obfitość ) 

żywność przetworzoną ( wszystko co paczkowane - sporadycznie takie rzeczy pojawiają się na stole ) 

ograniczyłam tłuszcze ( smażenie na głębokim oleju np ) 

won panierki z bułki tartej

chleb jem pełnoziarnisty ( zwracam uwagę na skład , często bywa oszukany z białej mąki barwiony karmelem np )

Zawsze czytam etykiety produktów

Cukier sypią wszędzie , nawet do warzyw w puszkach , kiełbasy itp

Polecam zrobić sobie taki tydzień z czytaniem etykiet i przeliczyć na łyżeczki cukru zawartość tych " gotowców "

Tuczy bardzo cukier tzw ukryty .

Słodki smak lubię i nie ograniczam owoców 

Każdego ranka zaczynam dzień od wypicia szklanki 0,33 l z sokiem z połowy cytryny

Jem 5 posiłków dziennie 

" Nie mam czasu " to słaba wymówka bo posiłkiem może być np banan i jabłko , co nie wymaga czasu  zbyt wiele na przygotowanie.

Jak każdy człowiek czasem wymiękam i skuszę się na coś niezdrowego , np na ciasteczka z cukrem i później bardzo to odchorowuję , bo po cukrze mam kaca jak niektórzy po alkoholu ( metabolizm cukru w organizmie jest b podobny , osoba która kilka lat nie je cukru takie właśnie ma odczucia ) 

 

Co jem :

warzywa w nieograniczonej ilości

owoce 

kasze i mąki

orzechy 

strączkowe 

Nie , nigdy nie chodzę. głodna 

Nie chcę , by ktoś pomyślał , że moim celem jest namówienie kogoś do diety wegańskiej czy wegetariańskiej . Uważam , że każdy ma prawo jeść co chce , może jeść również niezdrowo czy zdrowo. Jeśli jecie mięso - zwróćcie uwagę skąd pochodzi i co jest w składzie tych produktów ; zasada jest prosta , jeśli nie jesteś w stanie przeczytać nazwy danej substancji chemicznej bez zająknięcia - lepiej tego nie jedz ;-) . Nabiał wg mnie nie jest dobrym rozwiązaniem , zakwasza i wypłukuje z organizmu wapń , ale to też każdy sam decyduje co je - to jest moje zdanie tylko . jeśli jecie nabiał też czytajcie etykiety :-)

Jeśli wątek Wam wyda się potrzebny , będę kontynuować , pytajcie jeśli chcecie.

Jeśli ktoś chce mi napisać , że trawy żarł nie będzie niech sobie daruje , nie chcę tu hejtu , kłótni i bicia piany - trollom dziękuję z góry :-). Poszukajcie innej piaskownicy.

Wiem , że schudnąć nie jest zawsze łatwo i chcę by osoby z nadwagą mogły skorzystać i poczuć się dobrze w swoim ciele.

Do racjonalnego odżywiania warto włączyć aktywność fizyczną , jednak sam sport nie gwarantuje schudnięcia , bo po mega wysiłku mamy mega apetyt i zdarza się , że z nawiązka nadrobimy to co właśnie spaliliśmy ( wiem , bo biegam , czasem  " w trupa " )

Pozdrawiam Was :-)

  • Lubię to! 2
  • Pomógł 5
Opublikowano

Jak mówi przysłowie w małym ciele wielki duch:) podziwiam Cie Justyna i wielki szacunek- chcieć to móc :)

Opublikowano

1. Dieta - rozumiana w powszechny sposób nie ma sensu. Zmiana nawyków żywieniowych to jedyna słuszna droga. :)

2. Nie tylko można żyć na samych produktach roślinnych, ale i osiągać świetne wyniki - zarówno sportowe jak i wyniki badań.

3. Chudnięcie zawsze zaczynać trzeba od przyjrzeniu się temu, co wkładamy do ust a nie tego, co spalamy. 

Czyli zgadzam się z Tobą w 100% i fajnie, że postanowiłaś się swoją historią podzielić ;) Jedyne, co bym dodał to woda - pić dużo czystej wody, jeśli ktoś nie lubi, to warto zacytrynić czy zamiodzić (zimną, nie ciepłą wodę!).

Szanuję mocno m.in. za odstawienie cukru. To straszliwe uzależnienie, ale powoli dorastam do tego, by się z nim zmierzyć. Wyeliminowałem słodzenie białym cukrem na każdym polu, ale... uwielbiam słodycze, bang :(

54 minuty temu, Justyna napisał:

Jeśli ktoś chce mi napisać , że trawy żarł nie będzie niech sobie daruje

Ja tam trawy żarł nie będę... ale jest tyle potraw tylko roślinnych, że trawa w diecie nie jest potrzebna :D choć mięsożerny jestem, to kuchnia wegańska niemiłosiernie mnie inspiruje, a poszukiwanie smaków to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy jakie można robić w kuchni. ;)

  • Pomógł 2
Opublikowano (edytowane)

Ja mam w planach schudnąć z 5 kg . Postanowiłem jeść 3 główne posiłki dziennie , ostatni min 3 - 4 h przed snem. Ograniczam słodkości ( lubie czekoladę;)) , po 2 tyg nie jedzenia nawet już nie ciągnie do słodyczy. Zamiast smażonego częściej wybieram gotowane potrawy. Wegetarianizm to raczej nie dla mnie bo jestem umiarkowanym mięsożercą :) piwa też pije mniej niż wcześniej ( chodź nigdy dużo nie piłem). Puki co jestem - 1 kg, jeszcze 5 i będę zadowolony:)

Edytowane przez Gość
Opublikowano

Akurat ja nie chcę schudnąć a utrzymać wagę ale gubiąc przy tym lekką oponkę. Na początek oczywiście odstawiłem słodycze potem produkty przetworzone. Dalej postanowiłem sam zacząć sobie gotować i chociaż trochę zacząłem liczyć kalorie a dokładniej makroskładniki. Jak na razie przez 2 miesiące 4kg mniej i kilka centymetrów w pasie.

Wysłane z mojego D6503 przy użyciu Tapatalka

  • Pomógł 1
Opublikowano
1 godzinę temu, MZoltowski napisał:

Zmiana nawyków żywieniowych to jedyna słuszna droga.

Dodałbym jeszcze do tego zmianę nawyków, nazwijmy je , ruchowych. czyli trzeba po prostu uprawiać jakąś aktywność fizyczną, która nas trochę zmęczy. Ale na tym forum to chyba oczywista oczywistość :) 

  • Pomógł 1
Opublikowano
Przed chwilą, de Villars napisał:

Dodałbym jeszcze do tego zmianę nawyków, nazwijmy je , ruchowych. czyli trzeba po prostu uprawiać jakąś aktywność fizyczną, która nas trochę zmęczy. Ale na tym forum to chyba oczywista oczywistość :) 

Niemniej warto o tym wspomnieć, słuszna uwaga! :)

Opublikowano

To jak wspominamy o rzeczach ważnych to również cierpliwość. Bo można zejść z wagi szybko i dużo ale odbije się to na naszym zdrowiu. Więc należy cierpliwie dążyć do celu.

Wysłane z mojego D6503 przy użyciu Tapatalka

  • Pomógł 1
Opublikowano

Zgadzam się z Wami w obu kwestiach - nawadniania i trybu życia :-)

Każdy z nas uprawiający sport  wie , jak ważne jest nawadnianie i ile wody tracimy trenując . To nie tylko ta , która wsiąkła w koszulkę :-) To czy wypiliśmy za mało łatwo poznać nasz mocz ( chyba nikt nie jest zbyt wrażliwy ;) ) staje się ciemny a powinien być jasnosłomkowy . Moment , w którym chce nam się pić to już znak , że zapomnieliśmy o właściwym nawodnieniu .

ile wypijacie ? Ja wypijam : rano 0,33l wody po pół godzinie 0,33 l szejka z jarmużu i bananów , w sumie tych szklanek 0,33 wypijam z sześć , po intensywnym treningu plus dwie i jem dużo owoców i warzyw co też wlicza się do płynów . Kawy i herbaty nie liczcie , bo to diuretyki czyli odwadniacze. Podobno na każdą szklanke kawy lub herbaty trzeba wypić dodatkową szklankę wody . 

Ruch w gubieniu kg jest bardzo ważny . Procentowo myślę , że około 70% to odżywianie a 30% to ruch .

Był okres , kiedy już mając właściwą wagę biegałam co drugi dzień 16-17 km ( taka miałam szajbę ;) ) i wtedy by utrzymać wagę zjadałam dodatkowy posiłek . 

Niby rachunek jest prosty - kg tłuszczu w naszym ciele to 7000 kcal , ale sprawa jest bardziej skomplikowana . inaczej spalamy po interwałach , inaczej w strefie tlenowej , inaczej jak mamy dużo mięśni . Ale spalać warto :-)

konop90 bardzo słuszna uwaga :-) Zawsze powtarzam , że nie przytyłam w jeden dzień , więc po co oczekiwać , że w jeden dzien schudnę ?

Nie można się też głodzić , bo organizm zwolni metabolizm i mało jedząc nie schudniemy . Taki z niego spryciarz , że jak zakuma , że jest ryzyko , że dostawy mu odetną , to odkłada na zaś i przestawia się na spalanie ekonomiczne :-) 

  • Pomógł 1
Opublikowano
9 godzin temu, Justyna napisał:

Zrzucić zbędny tłuszczyk - marzenie sporej ilości naszego społeczeństwa , a i niejednej osoby na Szajbajkowym forum podzielę się z Wami moją historią , może się przyda .

No i pięknie. Różne drogi cel ten sam.

Opublikowano (edytowane)

Ogólnie rzecz ujmując na temat diet mam już wyrobioną opinię. Każda próba utraty wagi z ich pomocą skutkowała efektem jojo. A to dlatego, że radykalnie zmieniały one moje dotychczasowe żywienie. Koniec diety, koniec restrykcji, powrót do dawnej wagi. Postanowiłam ugryźć problem od innej strony. Ruch. Zakupiliśmy z mężem rowery. Żeby nie przedłużać napiszę tylko, że to dzięki Danielowi z SzajBajk udało mi się obrać właściwy kierunek w walce ze zbędnymi kilogramami. W jednym ze swoich vlogów na YT Daniel powiedział coś w stylu " żeby z czegoś zrezygnować, z czegoś co jest dla nas złym nałogiem, musimy zastąpić go innym, trzeba znaleźć coś co sprawi nam tyle samo satysfakcji a przy tym będzie dla nas dobre". Dziś mogę śmiało powiedzieć, że jestem uzależniona od jazdy rowerem. Za mną około 1000 km. Kilogramy powoli znikają. Ale najlepsza jest satysfakcja, że u progu trzydziestki odnalazłam coś co śmiało mogę nazwać pasją. Niech by tylko pogoda u nas w górach była łaskawsza:)

Edytowane przez Beata K
Opublikowano (edytowane)

A u mnie zabawa z pilnowaniem wagi zaczęła się, jak pewnego pięknego dnia postanowiłem rzucić palenie. Bałem się, że - jak każdy facet jakiś już czas po trzydziestce - gdy rzucę papierosy w cholerę, to się po prostu ordynarnie roztyję. I nie była to obawa taka całkiem od czapy: palenie przyspiesza metabolizm o jakieś 30%, więc gdy się rzuci (a więc - metabolizm zwalnia, bo wraca do normy), zaczyna się to i owo odkładać, nawet jeśli bardzo się pilnować i nie jeść więcej niż wcześniej. A nie jeść więcej w takim czasie to jest dopiero hardkor - a to brakuje ciągle czegoś w ustach, to by się coś podjadło, a to dość szybko oczyszczają się kubki smakowe i świat staje się siedliskiem intensywnych zapachów i smaków, do tego stopnia, że dosłownie ślinka cieknie. I jak tu sobie odmówić.

Zatem u mnie w celu złagodzenia skutków odstawienia fajek ukazał się basen i pływanie. Na początku to była koszmarna walka z materią (choćby i z powodu przytruwanych latami płuc), ale z tygodnia na tydzień szło coraz lepiej. Żeby szło jeszcze lepiej, więcej i szybciej, to pojawiła się we mnie potrzeba dostarczania odpowiedniego paliwa - więc zacząłem szukać i doczytywać co to też warto jeść i w jakich ilościach. Żeby nie tylko jeść, ale i przede wszystkim się odżywiać. Bilanse węglowodanów, białek i tłuszczy pochłonęły mnie bez reszty, czasy i dystanse w wodzie poprawiałem z dnia na dzień. A waga? Nie dość, że nie rosła, to nawet malała. Malały też obwody w pasie, udach, biodrach. Sylwetka niejako przy okazji zaczęła mi się wysmuklać i w ogóle jakoś tak bardziej prawidłowo rzeźbić, organizm przyzwyczaił się do regularnego wysiłku i bardzo to polubił (ok, zastąpienie nałogu nałogiem - jak dłużej nie polazłem na basen, to był dyskomfort), z czasem chcąc coraz więcej. Więc musiałem dorzucić rower. Miesiące mijały i balans z basenów przerzucał się na rower, bo szajba zaczęła się wkręcać. Odżywianie stało się rytuałem i nawykiem - węglowodany rano i przed wysiłkiem, żeby była energia. A białka po wysiłku, żeby była regeneracja. No i tłuszcze stosunkowo najrzadziej, a jak już, to w zdrowej formie orzechów, siemienia lnianego, słonecznika, oliwy z oliwek. Warzywa, warzywa, a potem warzywa. Mięso rzadziej, ale lepsze. Wyciskarka wolnoobrotowa i niesamowita zabawa ze światem świeżo wyciskanych soków. Z owoców, warzyw, z warzyw z owocami. W międzyczasie łapa nieco się rozrosła, bary też, uda stwardniały, łydka się wyeksponowała. Obwody nie przestały spadać, ale waga tak. A nawet nieco podskoczyła do góry. Bo fajne, sprawne, zdrowe mięśnie ważą jednak więcej niż tłuszcz. I jest ok.

Zmierzam do tego, że ważne jest podejście. Zrzucanie wagi, jeśli będziemy myśleć o tym jak o udręce i pasmie wyrzeczeń, będzie udręką i pasmem wyrzeczeń. A przecież może być całkiem fajną zabawą, niesamowitą przygodą i odkrywaniem cudownych, nowych rejonów życia - nowych smaków, ciekawych zajęć, pięknych miejsc. Że o otrzymanej w bonusie nowej jakości życia nie wspomnę. 

Pozdrawiam wszystkich wytrwałych, trzymam kciuki!

Edytowane przez Gość
Opublikowano
23 godziny temu, Beata K napisał:

Ogólnie rzecz ujmując na temat diet mam już wyrobioną opinię. Każda próba utraty wagi z ich pomocą skutkowała efektem jojo. A to dlatego, że radykalnie zmieniały one moje dotychczasowe żywienie. Koniec diety, koniec restrykcji, powrót do dawnej wagi. Postanowiłam ugryźć problem od innej strony. Ruch. Zakupiliśmy z mężem rowery. Żeby nie przedłużać napiszę tylko, że to dzięki Danielowi z SzajBajk udało mi się obrać właściwy kierunek w walce ze zbędnymi kilogramami. W jednym ze swoich vlogów na YT Daniel powiedział coś w stylu " żeby z czegoś zrezygnować, z czegoś co jest dla nas złym nałogiem, musimy zastąpić go innym, trzeba znaleźć coś co sprawi nam tyle samo satysfakcji a przy tym będzie dla nas dobre". Dziś mogę śmiało powiedzieć, że jestem uzależniona od jazdy rowerem. Za mną około 1000 km. Kilogramy powoli znikają. Ale najlepsza jest satysfakcja, że u progu trzydziestki odnalazłam coś co śmiało mogę nazwać pasją. Niech by tylko pogoda u nas w górach była łaskawsza:)

Beatko gratulacje :-) Sport jest super , a kilogramy spokojnie znikną . Pozdrawiam :-)

Opublikowano
22 godziny temu, Łabędź napisał:

A u mnie zabawa z pilnowaniem wagi zaczęła się, jak pewnego pięknego dnia postanowiłem rzucić palenie. Bałem się, że - jak każdy facet jakiś już czas po trzydziestce - gdy rzucę papierosy w cholerę, to się po prostu ordynarnie roztyję. I nie była to obawa taka całkiem od czapy: palenie przyspiesza metabolizm o jakieś 30%, więc gdy się rzuci (a więc - metabolizm zwalnia, bo wraca do normy), zaczyna się to i owo odkładać, nawet jeśli bardzo się pilnować i nie jeść więcej niż wcześniej. A nie jeść więcej w takim czasie to jest dopiero hardkor - a to brakuje ciągle czegoś w ustach, to by się coś podjadło, a to dość szybko oczyszczają się kubki smakowe i świat staje się siedliskiem intensywnych zapachów i smaków, do tego stopnia, że dosłownie ślinka cieknie. I jak tu sobie odmówić.

 

No popatrz :-) Ja przed rzuceniem palenia też miałam obawy , że przytyję . Paliłam sporo ale postanowiłam rzucić , by lepiej mi się biegało . czego to człowiek nie robi dla sportu , nawet przyjaciela papierosa pogoni won  ;) . Ale okazało się , że nie przytyłam , chociaż słyszałam " o rzuciłaś , pewnie przytyjesz " itp od 'życzliwych umniejszaczy " . 

Soki są wspaniałe  , szczególnie te domowe :-)

Latem juz drugi rok z rzędu co najmniej z dwa miesiące jestem na surowej diecie w 100-95% . To jest dopiero samopoczucie :-) Jakby się człowiek czyms naszprycował :-)

 

Pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

Justyna. Czy ta surowa dieta , o której piszesz zapewnia wystarczająco dużo energii? Napisz o swoim samopoczuciu przy takim detoksie. I jeszcze co mnie interesuje to to czym się wtedy regenerują mięśnie po wysiłku fizycznym? Przecież  brak białka w diecie ma wpływ na ich odbudowę. Pozdrawiam:)

Edytowane przez Beata K
Opublikowano
10 godzin temu, Beata K napisał:

Justyna. Czy ta surowa dieta , o której piszesz zapewnia wystarczająco dużo energii? Napisz o swoim samopoczuciu przy takim detoksie. I jeszcze co mnie interesuje to to czym się wtedy regenerują mięśnie po wysiłku fizycznym? Przecież  brak białka w diecie ma wpływ na ich odbudowę. Pozdrawiam:)

Beata K :-)

Okresów surowej diety nie traktowałam jak detoksu , gdyż odżywiam się na co dzień zdrowo i nie miałam takiej potrzeby . Po prostu latem nie chce mi się gotować , zjadam surowe owoce i warzywa i kilogramy lodów z bananów . 

Samopoczucie w moim przypadku było wspaniałe . Osoby , które odżywiają się na co dzień niezbyt zdrowo ( frytki cola Mc Donaldy itp ) mogą odczuć pewne objawy tzw odtruwania organizmu np lekkie pobolewania głowy. Miałam niesamowity przypływ energii i już nie mogę się doczekać lata i obfitości owocowo-warzywnej . Czułam się jak na wspomaganiu , organizm domagał się wciąż aktywności i oczywiście ją dostawał ( bieganie , podwórkowe siłownie ) :-)

Surowo również można dostarczyć sporej ilości kalorii ( surowe daktyle , orzechy avokado itp ) .Mit niedoboru białka na diecie wegetariańskiej , wegańskiej a tym bardziej witariańskiej nadal pokutuje neistety . A przecież rośliny mają niekiedy więcej białka niż produkty pochodzenia zwierzęcego . 

Pozwolę wspomóc się linkiem https://rawbodyandsoul2.wordpress.com/2014/02/09/mit-bialka/  .

Pozdrawiam :-)

 

Opublikowano

Dzięki za wyczerpującą odpowiedź :) Jesteś skarbnicą wiedzy Justyno. Póki co trzymam się tego co sobie zaplanowałam początkiem kwietnia: regularne posiłki, objętościowo mniejsze, w miarę zbilansowane. Do tego rower, zamiennie orbitrek.Dziś jest już 4 kg mniej. Myślę, że latem pokuszę się o małą zmianę i dostawie na jakiś czas mięso. 

Opublikowano
3 godziny temu, Justyna napisał:

Surowo również można dostarczyć sporej ilości kalorii ( surowe daktyle , orzechy avokado itp ) .Mit niedoboru białka na diecie wegetariańskiej , wegańskiej a tym bardziej witariańskiej nadal pokutuje neistety . A przecież rośliny mają niekiedy więcej białka niż produkty pochodzenia zwierzęcego . 

No ale tak potrzebnej karnityny się niestety chyba nie dostarczy produktami roślinnymi w wystarczającej ilości, czy się mylę?

Opublikowano

Beatko dziękuję :-) Nie wiem wiele , ale tym co wiem chętnie się podzielę :-) . Regularne posiłki są bardzo ważne . Ja przyzwyczaiłam swój organizm do jedzenia co mniej więcej trzy godziny i gdy nie uda mi się zjeść w porę , na kolejny zjadam nie dość , że więcej to i łapczywie ....

Ważne by obojętnie , czy się je mięso czy nie , nie ono jest tu kluczowe myślę, jeść posiłki jak najmniej przetworzone :-) Gotując i komponując je sami decydujemy co tam będzie . 

Aaaaaaaaaaaaaa, zapomniałam  w pierwszym pości dopisać , że wyrzuciłam z menu wszystko , co zawiera glutaminian sodu ( nieszczęsne kucharki , vegety itp ) .

To on powoduje wilczy i trudny do okiełznania apetyt , jest bardzo szkodliwy i powoduje otyłość. 

https://prawdaxlxpl.wordpress.com/2010/04/23/glutaminian-sodu-e621-w-wiekszosci-produktow-bardzo-szkodliwy/ . Podlinkowałam , wystarczy wpisać w google i znajdziesz więcej na ten temat .

Pozdrawiam serdecznie :-)

 

Opublikowano
8 minut temu, Łabędź napisał:

No ale tak potrzebnej karnityny się niestety chyba nie dostarczy produktami roślinnymi w wystarczającej ilości, czy się mylę?

Człowiek syntezuje sam , a w pokarmie roślinnym również ją znajdziesz w mniejszej co prawda ilości .

"Healthy individuals, including strict vegetarians, generally synthesize enough 
L-carnitine to prevent deficiency." 

"Nutritional carnitine deficiencies have not been identified in healthy people 
without metabolic disorders, suggesting that most people can synthesize enough 
L-carnitine (1). Even strict vegetarians (vegans) show no signs of carnitine 
deficiency, despite the fact that most dietary carnitine is derived from animal 
sources" 
zrodlo: lpi.oregonstate.edu/infocenter/othernuts/carnitine/
 

For study of the essentiality of carnitine,
perhaps an appropriate subject population
would be strict vegetarians. Plant products
provide only minute amounts of dietary
carnitine In general, many vegetarians
maintain a normal, healthy existence A
systematic study of this group may reveal
that dietary carnitine is not required for
maintenance of good health in adults."

"For carnitine to be considered an essential nutri
ent, it is not sufficient to demonstrate low
carnitine concentrations in body fluids or
tissues; a functional impairment of a normal
metabolic process must be documented."
zrodlo: jn.nutrition.org/cgi/reprint/116/4/704.pdf

"Healthy children and adults do not need to consume carnitine from food or 
supplements, as the liver and kidneys produce sufficient amounts from the amino 
acids lysine and methionine to meet daily needs. The Food and Nutrition Board (FNB) 
of the National Academy of Sciences reviewed studies on the functions of carnitine 
in 1989 and concluded it was not an essential nutrient. Essential nutrients need to 
be acquired from the diet because the body does not make them. Non-essential nutrients, 
like carnitine, are made in the body. The FNB has not established Dietary Reference 
Intakes (DRIs)—including a recommended dietary allowance (RDA)—for carnitine." 
zrodlo: wiki.medpedia.com/Carnitine

 Na syntezę l-karnityny mają wpływ metiona i lizyna ( niedobór może utrudniać syntezę )

http://www.twojadieta.pl/odchudzanie/223/Kilka-slow-o-L-karnitynie/
Pozdrawiam :-)

Opublikowano

Zawsze można się posiłkować suplementacją. Ja stosuję kapsułki w których skład wchodzi właśnie l karnityna, ekstrakt zielonej herbaty, gorzkiej pomarańczy, kofeina, ekstrakty guarany i czarnego pieprzu. Fajnie skomponowane, pomagają w redukcji. 

Opublikowano

Mógłbym wtrącić? Ostatnio oglądałem na discovery o jedzeniu i jakiś tam naukowiec dowiódł że człowiek nie ma organizmu przystosowanego do jedzenia "Zielonego"
Jak znajdę gdzieś na necie udostępnię dla potwierdzenia tej że tezy, pozdrawiam

Zagorzały Mięsożerca.

Ps. co nie zmienia faktu że naprawdę zawsze jestem pod ogromnym wrażeniem osób które jedzą warzywka i owoce.

Opublikowano

Patryś jak najbardziej zawsze można się wtrącić :-)

Patryś ja nie jem mięsa od trzydziestu lat i nie uważam , by mi czegoś brakowało :-) . Do lekarza nie chodzę - nie jestem nawet zapisana , bo nie mam po co :-) .

Odbiegam również pozytywnie od znajomych mi kobiet w swojej grupie wiekowej jeśli chodzi o energię , chęć do aktywności fizycznej itp.

Pozdrawiam :-) 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...