Skocz do zawartości

Czy rower Górski za 2000 zł ma w ogóle sens?


GrochowaMTB

Rekomendowane odpowiedzi

Do napisania tego postu skłoniła mnie refleksja. Kilka razy odwiedziłem wątek z rowerami górskimi:

 

I powiem wam, że mam mocno mieszane uczucia. Masa osób, zupełnie swierzych publikuje tam tematy które zazwyczaj sprowadzają się do tego.

1. Jestem początkujący, miałem długa przerwę, nie mam dużych wymagań itd

2. Rower do rekreacyjnej jazdy po ścieżkach leśnych, asfalcie itd.

3. Wybór to zazwyczaj między jakiś Unibajkiem, tanim Krossem, Indianem itd. 

Mam taką refleksję. Jak ciężkie i deprymujące może być jeżdżenie na takim rowerze. Biegi w takim rowerze słabo się przełączają, łańcuch nie zeskakuje z blatów, terkocze, przedni amortyzator pochłania tylko energię, korba na kwadrat gnie się, blaty ocierają o przerzutkę, koła są ciężkie, często łatwo je skrzywić, piasty łapią luzy.

Czy jest w ogóle sens? Wybór tutaj jest między czym a czym? Między dżumą a cholerą?

Parę razy komuś poradziłem aby przejrzał allegro i popatrzył na markowe rowery crossowe, fitnessowe bez przedniego amortyzatora. Za 2 tyś w używce można mieć całkiem porządny już rower. Nie mam sumienia komuś polecać takich sklepowych górali. Moja kobieta miała takiego crossa sklepowego którejś z polskich firm za nie tak małą sumę bo ok 2,5 tyś złotych. Jazda tym była dla niej udręką. Były już takie momenty, że mocno się zraziła do roweru. Na szczęście go zmieniła na gravela i teraz to całkiem inna jazda z nią. Jest w stanie przejechać jakiś dystans, wjechać pod jakąś górę, jedzie uśmiechnięta. A wcześniej tylko grymas wysiłku i marudzenie, że nie może, że zmęczona...  Zresztą nie dziwię się. Rower ważył prawie 1/3 jej wagi!

Czy ja przesadzam?

Co myślicie o tym?

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza

Rowery w tej cenie maja sens choćby po to aby spróbować jazdy. Nie każdemu może się to podobać lub nie każdy wie czego chce od roweru. Taki entry level jest fajny aby popróbować co nas kręci, a co nie. W moim przypadku miałem Kandsa za 2tys zł. Kiedy zacząłem robić trasy po 100km było mi już na nim po prostu zwyczajnie niewygodnie i wiedziałem, że do tak intensywnej ekspoloatacji potrzebny jest lepszy sprzęt. W niedługim czasie od tego rozmyślania Kandsa zastąpił Spec, który ma praktycznie wszystko czego potrzebuje.

Odnośnik do komentarza

Jak wyżej, sens jest jeśli ktoś jeździ mało, nie potrzebuje wiele i nie ma porównania z lepszym. Na prawdę są tacy którym to wystarczy i wady nie przeszkadzają. Ewentualnie potem rośnie apetyt, a od czegoś trzeba zacząć.

Ja tak samo, zacząłem od Kandsa za 1500, po roku kupiłem Meridę Cyclocross, bo mi się trochę wyklarowały wymagania, po kolejnym roku chciałem kupować coś jeszcze innego ;) ale niestety finanse.

Teoria trochę się sypie przy drobnych kobietach, bo sprężynowe uginacze wiele nie dadzą, a spora waga roweru w stosunku do wagi użytkowniczki faktycznie robi sporą różnicę. W takich przypadkach warto kierować w inną stronę.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza

Ja po 11 latach przerwy najpierw odgruzowałem starego MTB, żeby sprawdzić czy w ogóle jeszcze temat kliknie. Kliknął, więc kupiłem crossa za 1.5k, bo chciałem mieć coś uniwersalnego, na miasto i okolice, a nie byłem określony co miałoby być później. Na nim nauczyłem się podstawowego serwisu i ustaliłem poziom sprzętowy, który by mi pasował. Zajęło mi 3 sezony, zanim się wyklarowało gdzie i jak mi jazda najbardziej pasuje (stąd gravel). Więc jak najbardziej, jest miejsce na takie rowery, dla ludzi "nieokreślonych", dla ludzi, którzy nie chcą kręcić dziesiątek km prawie codziennie i którzy nie widzą swoimi oczami i ciałem różnicy pomiędzy Tourneyem, a SLX-em (tak, są tacy*). Moja żona obecnie też ujeżdża crossa, ale już ją nakręcam, żeby jej też kupić gravela, może nie w tym sezonie, ale w następnym.

*Mam kolegę, który kupił RR520 w Decomoreno, żeby przestać gnić za biurkiem i zrzucić kilka kg. Tam w komplecie dają w ramach przedniej przerzutki jakiego Microshifta, którego porządne ustawienie wymaga anielskich pokładów cierpliwości. Mówię mu, że dam mu swojego starego Tourneya (bo mi został po założeniu Deore). Za free, bo mi tylko zalega, a za 5zł to nie chce się na OLX wystawiać, nawet ci go ustawie. "Nie, bo po co, może kiedyś, jest ok". Łańcuch mu gra co chwilę albo spada z jednej czy drugiej strony, ale "jest ok, ujdzie". Chłopak robi wypady po 15-20km po mieście, zrobi 35-40km, jak go zaciągnę gdzieś dalej od miasta, to siła rzeczy musi wrócić (:P) i jest świadomy, że jego napęd jest z mocno dolnej półki, ale nie widzi potrzeby zmiany na coś lepszego.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza

W ogóle to sprzedawcy w sklepach rowerowych w ogóle nie poświęcają czasu na nakierowanie klienta i przedstawienie mu innych opcji. W Polsce tylko góral i góral.... klapki na oczach.

Czyli co, chyba muszę przestać wchodzić w takie watki aby lepiej nie doradzać ludziom?  :)

Odnośnik do komentarza

To chyba zależy od sklepu. W takim Declu czy innej "sieciówce" to pewnie tak, ale u siebie jak poszedłem do sklepów prowadzonych przez zawodników czy pasjonatów, to rozmowa jest zupełnie inna. Tam już temat zaczynał się od oczekiwań i ewentualnych planów, a dopiero na tej podstawie rozmowa szła w stronę już konkretnych segmentów czy modeli. 

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza

Z drugiej strony koleżanka przyszła pooglądać aluminiowe szosy w zakresie sora/tiagra (bo na takie ją stać) w super-hiper nowym salonie Treka, to próbowali jej wcisnąć najlepsze karbonium, co z tego że 2-3x ponad jej największy budżet, a jak się nie dała, to zaczęli zbywać ;) Więc jest różnie.

Odnośnik do komentarza
1 minutę temu, nctrns napisał:

salonie Treka, to próbowali jej wcisnąć najlepsze karbonium, co z tego że 2-3x ponad jej największy budżet, a jak się nie dała, to zaczęli zbywać

A to, to tak, miałem to samo. Wszedłem umiarkowanie nakierowany na crossa po 2 wizytach w innych sklepach, ten był trzeci na liście i jakbym faceta posłuchał, to bym wyszedł z szosowym trekiem w karbonie za 20k i bez jednej nerki :D I standardowo "a na co panu taki, a po co amortyzator, sztywny lepszy, poniżej Ultegry to nie..." Jak stwierdziłem, że to ma być rower po długiej pauzie do kręcenia się głównie po mieście, więc chodniki, krawężniki, czasem jakiś kawałek lasu czy coś i że budżet przewidziany na taki zakup na parę lat to rejon 2k, to gość bardzo stracił zainteresowanie. Od tego czasu nie byłem tam ani razu, a przelatuję tamtędy systematycznie :D

5 minut temu, nctrns napisał:

Więc jest różnie.

W salonach Treka to chyba taki standard ;)

Odnośnik do komentarza

Na pewno są lepsze i gorsze sklepy. Ten co sprzedał mojej kobiecie o wzroście 160 rower ważący z 16 kilo raczej należał do tej drugiej grupy. A są takie naprawdę fajne rowery dla tych co nie wiedzą czego chcą.

Patrzcie np na taką propozycję. Mega fajny rower, bardzo uniwersalny. Właściwie nawet jak już człowiek się ukierunkuje i pomyśli o czymś innym to tego i tak pewnie by sobie zostawił. Oczywiście są tańsze wersje...

https://www.whyte.pl/portobello

https://www.whyte.pl/shoreditch

Odnośnik do komentarza
5 minut temu, GrochowaMTB napisał:

Na pewno są lepsze i gorsze sklepy. Ten co sprzedał mojej kobiecie o wzroście 160 rower ważący z 16 kilo raczej należał do tej drugiej grupy. A są takie naprawdę fajne rowery dla tych co nie wiedzą czego chcą.

Patrzcie np na taką propozycję. Mega fajny rower, bardzo uniwersalny. Właściwie nawet jak już człowiek się ukierunkuje i pomyśli o czymś innym to tego i tak pewnie by sobie zostawił. Oczywiście są tańsze wersje...

https://www.whyte.pl/portobello

https://www.whyte.pl/shoreditch

Okej, ale znajdz mi sklep w ktorym dostane Whyte-a od ręki. Aby kupić taki rower to już musisz choć troche się wysilić i przeszukać rynek. Niestety smutną prawdą jest to, że rynek jest zarzucony mega dużą ilością syfu przez, którą przeciętny użytkownik roweru bez pojęcia nia ma szans się przebić bo sprzedawca wyczuje słabego zawodnika i będzie mu chciał wcisnąć byle szajs który mu zalega i chce się go pozbyć...

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
2 minuty temu, Fimala napisał:

Okej, ale znajdz mi sklep w ktorym dostane Whyte-a od ręki. Aby kupić taki rower to już musisz choć troche się wysilić i przeszukać rynek. Niestety smutną prawdą jest to, że rynek jest zarzucony mega dużą ilością syfu przez, którą przeciętny użytkownik roweru bez pojęcia nia ma szans się przebić bo sprzedawca wyczuje słabego zawodnika i będzie mu chciał wcisnąć byle szajs który mu zalega i chce się go pozbyć...

No tak właśnie. Dlatego nie mam serca polecać coś tym ludziom.

Rozeznanie w rynku wtórnym dopiero otwiera możliwości. Aby długo nie szukać, pierwsze z brzegu:

https://allegro.pl/oferta/marin-fairfax-sc4-na-pasku-carbon-okazja-7908316345

https://allegro.pl/oferta/rower-meski-scott-sportster-3x10-deore-7971935996

Odnośnik do komentarza

A ja powiem Wam tak. Kupiłem 4 lata temu Romet na 26 calowych kołach za ok 1 tys. zł. Osprzęt altus, korba na kwadrat. I zrobiłem nim już ponad 4 tys km. Wymienilem tylko tylne koło na takie pod kasetę, i klamkomanetki. A tak to łańcuch co jakiś czas i tyle. Wiem już czego bym oczekiwał od następnego roweru, ale temu nic nie brakuje... Naprawdę nie wiem jak siłowo trzeba jeździć, żeby czuć, że korba się gnie. Mam porównanie, bo szose mam na osi zintegrowanej. Byłem tym rowerem na Turbacz, Skrzyczne i w wielki innych miejscach. I gdybym nie czytał forum, to byłby dla mnie nadal najlepszy rower. 

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
9 minut temu, Kajgana napisał:

A ja powiem Wam tak. Kupiłem 4 lata temu Romet na 26 calowych kołach za ok 1 tys. zł. Osprzęt altus, korba na kwadrat. I zrobiłem nim już ponad 4 tys km. Wymienilem tylko tylne koło na takie pod kasetę, i klamkomanetki. A tak to łańcuch co jakiś czas i tyle. Wiem już czego bym oczekiwał od następnego roweru, ale temu nic nie brakuje... Naprawdę nie wiem jak siłowo trzeba jeździć, żeby czuć, że korba się gnie. Mam porównanie, bo szose mam na osi zintegrowanej. Byłem tym rowerem na Turbacz, Skrzyczne i w wielki innych miejscach. I gdybym nie czytał forum, to byłby dla mnie nadal najlepszy rower. 

Mi się korba gięła, ocierała o przednią przerzutkę. Zerwałem też kilka tanich łańcuchów. Gdy włożyłem w sumie jedną z najtańszych korb ze zintegrowaną osią - deore to poczułem ile pary pompowałem w gięcie metalu. Korba deore daje już naprawdę fajny komfort jazdy. To jest przeskok jakościowy. 

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza

Jeździłem w dzieciństwie na wigrach, jubilacie, ukrainie dziadka, nieco później okolice 2000 roku dostałem pierwszego "górala" za kilkaset złotych. Myślałem wtedy że chwyciłem Pana Boga za pięty, taki byłem szczęśliwy. Każdy z tych rowerów dawał mi niesamowicie wiele frajdy. Pedałowanie albo się me w dna, albo się nie ma. Gdybym nie miał kasy i miałbym znów jeździć na jubilacie to i tak jeździłbym bo to po prostu uwielbiam, tak samo jak łażenie po górach i bieganie nawet boso.

Edytowane przez Tuptam
Odnośnik do komentarza
1 minutę temu, Tuptam napisał:

bieganie nawet boso

To da się biegać bez specjalnych, profilowanych, amortyzujących i oddychających butów za 1500zł? Przecież to od razu kolana pękają i rzepką można kogoś zabić przypadkiem!

/sarkazm ;)

Odnośnik do komentarza
3 minuty temu, Tuptam napisał:

Jeździłem w dzieciństwie na wigrach, jubilacie, ukrainie dziadka, nieco później okolice 2000 roku dostałem pierwszego "górala" za kilkaset złotych. Myślałem wtedy że chwyciłem Pana Boga za pięty, taki byłem szczęśliwy. Każdy z tych rowerów dawał mi niesamowicie wiele frajdy. Pedałowanie albo się me w dna, albo się nie ma. Gdybym nie miał kasy i miałbym znów jeździć na jubilacie to i tak jeździłbym bo to po prostu uwielbiam, tak samo jak łażenie po górach i bieganie nawet boso.

Pewnie, że się da. Czepiam się nie tyle kupna roweru po taniości tylko tego, że jest natłok pytań o górale za 1500 - 2000 tyś złotych a za te pieniądze nie ma górala. Starałem się parę razy namówić ludzi po prostu na jakiś rower. Bez amortyzatora, prosty. W związku z tym, że producenci praktycznie nie oferują takich rzeczy to namawiałem na używki. Za 2 tyś to można kupić mega wypasiony rower - o ile nie jest pseudogóralem.

Moja intencją nie jest negowanie kupna taniego roweru. raczej oferty rynkowej za która odpowiadają producenci i sprzedawcy.

Odnośnik do komentarza

Ja swojego Centuriona na pełnym osprzęcie XT z 2010 roku, z kołami DT 1800, hamulcami Formula RX, Foxem ( już nie pamiętam jakim ) z przodu na dobrej aluminiowej ramie sprzedałem za 2500. Mocowanie mostka miał w karbonie od nowości, dobre siodełko Fizik już nie pamiętam końcówki. Wszystko w super stanie. Cena sklepowa była 8500 w 2010 roku. Rama nie porysowana, lśniąca.

Ale przed sprzedażą wymieniłem kasetę XT na nową, dwa blaty z przodu, łańcuch ( jak w oryginale XT ) i nowe dętki i opony jak miał w oryginale Schwalbe Racing Ralf i Nobby coś tam., wszystkie linki i pancerze zostały wymienione na nowe. Za to zapłaciłem tysiąc złotych przed sprzedażą. Czyli realnie dostałem 1500 zł.

Tak więc osoba kupująca ma rower naprawdę dobrej jakości ważący 10,5 kg. Tylko, ze koła 26. 

Taki rower z pewnością będzie o wiele lepszy niż jakiś tam nowy za dwa tysiące na kołach 29. Jedyny problem to rozmiar kół.

Odnośnik do komentarza

Ja jeżdżę na btwinie , którego kupiłem za 1900. Nakulałem już przeszło 13 tys. km. W prawdzie przeszedł kilka modyfikacji po drodze ale jest ok i mi wystarcza. Nie jeżdże nim po górach. To mój codzienny środek transportu.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza

No a zasadniczo rower MTB służy do jeżdżenia po górach. Do spokojnego jeżdżenia po polnych ścieżkach, po mieście, jako środek transportu, jako narzędzie rekreacji w umiarkowanym terenie - zdecydowanie lepiej sprawdzą się innego typu rowery. Też uważam, podobnie jak @GrochowaMTB, że popularność "górala" w Polsce zbyt mocno wrosła w umysły. 80% ludzi kupujących górale, nigdy nie pojedzie nimi w góry, bo mieszkają w płaskiej części kraju i w górach w ogóle bywają rzadko. A ci, co w góry jeżdżą, na takim góralu za 2000 raczej nie pojadą, albo pojadą i się setnie umordują. 

Podsumujmy. Co więc daje MTB za dwa tysiące? Jako góral - się nie sprawdza. Jako rower do innych, miejsko polnych zastosowań - od biedy jakoś tam się sprawdza, choć w podobnych pieniądzach można byłoby znaleźć kilkakrotnie bardziej odpowiedni rower, tyle, że nie z kategorii MTB. Jako zrażacz do jeżdżenia, zwłaszcza dla początkujących o nie wyrobionej kondycji - sprawdza się świetnie. 

Odnośnik do komentarza

Co by nie pisać ale MTB "góral" nadal jest najbardziej uniwersalnym rowerem. Może się ktoś oburzać ale popularny góral na jazdę po górach to się nadawał wieki temu. Te rowery mają tak ogromne ograniczenia, że w sumie nie da się nimi skutecznie po nich jeżdzić. Są inne propozycje ale one same mają w danych warunkach więcej wad niż taki góral. Wspomniany wyżej Whyte z napędem 1x tylko to potwierdza. A tak na góralu pojedzie się jak się chce i szybko po szosie, szutrze, w mieście, polnej drodze czy pagórkach w lesie. 

Edytowane przez Ares
Odnośnik do komentarza

Dla mnie oczywiście że ma sens, od lat jeżdżę na szosie od niespełna roku na mtb. Przed zakupem górskiego nigdy nie próbowałem jazdy górskiej i nie wiedziałem czy się mi spodoba i czy dam radę. Dałem troszkę więcej jak dwa ale nieprzekroczylem trójki i w życiu pierwszego roweru niekupilbym powyżej 3tysiecy.  

Co by się stało gdybym wydał grubą kasę na górski rower i po kilku wyjazdach stwierdziłbym że to mnie nie kręci? Kasa w błoto?

Co To jazdy Mtb tylko w górach, tutaj bym bym się kłócił,  no ale każdy ma swoje zdanie i ja je szanuje.

Odnośnik do komentarza
47 minut temu, xulu napisał:

Co To jazdy Mtb tylko w górach, tutaj bym bym się kłócił,

Nie no, ja nie twierdzę, że się nie da jeździć góralem gdzie indziej niż tylko w górach. Można jeździć wszędzie. Ale chodzi mi tylko o to, że są do tego lepiej przystosowane rowery niż MTB. 

To tak jak z traktorem - to też jest okazały przedstawiciel motoryzacji, ma cztery koła i silnik spalinowy, miewa nawet radio i podobno bywają takie z klimatyzacją. Spoko. Więc jak się uprzeć, to można tym wygodnie jeździć do kościoła, na zakupy, do pracy, stać w korkach na mieście, a nawet zasuwać po autostradzie. Pewnie, że się da. Pytanie tylko, czy jeśli się nie uprawia roli i nie orze gruntu, to czy na dojazdy do pracy, do kościoła, do sklepu, do jazdy po mieście albo po autostradzie jednak nie lepiej kupić jakieś autko osobowe... ;)

I jeszcze coś. Też uważam, że nie ma co przepłacać przy kupowaniu pierwszego roweru, warto zaczynać od niskiej półki i jak bakcyl chwyci, a świadomość tego co się chce wzrośnie, przesiadać się na lepsze. Sam kupiłem sobie na początek używanego górala na stalowej ramie za 4 stówki. A po kilku miesiącach, jak już wiedziałem co i jak, to zmieniłem na coś innego. Ale tu chodzi o co innego przecież.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza

To rzecz jasna jest że mtb jest lepiej przystosowany w góry, nie wyobrażam sobie jazdy szosowym po kamieniach no chyba że ktoś lubi kaskaderke😁

Co miałem na myśli mówiąc góral do wszystkiego, nie raz wybierając się w ciężki teren wracałem z opuszczoną glową (za ciężki) i żeby sobie wynagrodzić nabijalo się km po asfalcie, strava musi się kręcić 😉

Moim skromnym zdaniem warto kupić rower za każde pieniądze i małe i duże najważniejsza w końcu jest szajba rowerowa.

Swojej polówce kupiłem btwina za 1000zł i jest bardzo zadowolona, powiedziała że jak będzie droższy to nie siada na rower, na dwa trzy wyjazdy w miesiącu ma wystarczający.

 

Odnośnik do komentarza
6 minut temu, xulu napisał:

Co miałem na myśli mówiąc góral do wszystkiego, nie raz wybierając się w ciężki teren wracałem z opuszczoną glową (za ciężki) i żeby sobie wynagrodzić nabijalo się km po asfalcie, strava musi się kręcić 😉

I ja to znam doskonale. :D Owszem, lepiej góralem jeździć po asfalcie, kostce brukowej, krawężnikach, ścieżkach, itp, niż szosą wybrać się na kamieniste wertepy.  :D Pod tym względem góral jest bardziej wszechstronny, to jasne. Ale:

8 minut temu, xulu napisał:

warto kupić rower za każde pieniądze i małe i duże najważniejsza w końcu jest szajba rowerowa.

tu już nie jestem pewien. Bo w rowerze za małe pieniądze (tytułowe do 2000 pln) nie dostanie się przyzwoitego amortyzatora. Nie kupi się przy tym czegoś z solidnie działającym w błocie i pod wstrząsami napędem. Nie trafi się lekka i przemyślana rama. Słowem - nie ma bata, żeby rower, który ma spełniać zadania w trudnym terenie co najmniej przyzwoicie, dostać w takich pieniądzach. Ale w tych pieniądzach można trafić fajny rower crossowy, trekkingowy, fitness, itp, itd. Czyli rower, który równie dobrze sobie poradzi z asfaltami, chodnikami, krawężnikami, szutrami, polnymi drogami. A na pewno da sobie w takich zastosowaniach lepiej radę mniej męcząc jeźdzca, niż "góral po taniości".

Odnośnik do komentarza
8 godzin temu, GrochowaMTB napisał:

Do napisania tego postu skłoniła mnie refleksja. Kilka razy odwiedziłem wątek z rowerami górskimi:

 

I powiem wam, że mam mocno mieszane uczucia. Masa osób, zupełnie swierzych publikuje tam tematy które zazwyczaj sprowadzają się do tego.

1. Jestem początkujący, miałem długa przerwę, nie mam dużych wymagań itd

2. Rower do rekreacyjnej jazdy po ścieżkach leśnych, asfalcie itd.

3. Wybór to zazwyczaj między jakiś Unibajkiem, tanim Krossem, Indianem itd. 

Mam taką refleksję. Jak ciężkie i deprymujące może być jeżdżenie na takim rowerze. Biegi w takim rowerze słabo się przełączają, łańcuch nie zeskakuje z blatów, terkocze, przedni amortyzator pochłania tylko energię, korba na kwadrat gnie się, blaty ocierają o przerzutkę, koła są ciężkie, często łatwo je skrzywić, piasty łapią luzy.

Czy jest w ogóle sens? Wybór tutaj jest między czym a czym? Między dżumą a cholerą?

Parę razy komuś poradziłem aby przejrzał allegro i popatrzył na markowe rowery crossowe, fitnessowe bez przedniego amortyzatora. Za 2 tyś w używce można mieć całkiem porządny już rower. Nie mam sumienia komuś polecać takich sklepowych górali. Moja kobieta miała takiego crossa sklepowego którejś z polskich firm za nie tak małą sumę bo ok 2,5 tyś złotych. Jazda tym była dla niej udręką. Były już takie momenty, że mocno się zraziła do roweru. Na szczęście go zmieniła na gravela i teraz to całkiem inna jazda z nią. Jest w stanie przejechać jakiś dystans, wjechać pod jakąś górę, jedzie uśmiechnięta. A wcześniej tylko grymas wysiłku i marudzenie, że nie może, że zmęczona...  Zresztą nie dziwię się. Rower ważył prawie 1/3 jej wagi!

Czy ja przesadzam?

Co myślicie o tym?

Trochę przesadzasz. Sam zaczynałem od Krossa levela B1, którego kupiłem za 1650zł i Rometa Ramblera 3 27.5 nabytego za 1750 (nowe w promocjach). Ten drugi miał osprzęt Acera-Alivio i korbę na Octalinku...nic się nie gięło, terkotało itp. Miałem też Speca Rockhoppera Sport z 2017 za 2100 zł w promce:) i korba na kwadrat za chiny nie chciała się pogiąć. Myślę, że w okolicach 2 tysięcy można śmiało kupić sensowny rower na początek w promocyjnej cenie i nie ma co demonizować:)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...