Zalas Opublikowano 26 Sierpnia 2018 Udostępnij Opublikowano 26 Sierpnia 2018 (edytowane) I dzisiaj zaproszę was na relację z samotnej, dwudniowej wyprawy przez te najbardziej zapomniane w Polsce góry. Tak więc Witam wszystkich bardzo serdecznie i zapraszam na relację z dwudniowej wyprawy która odbyła się 18-19.08.2018r. Z racji problemów czasowych oraz organizacyjnych na tę wyprawę zdecydowałem pojechać sam, co z jednej strony jest trochę głupotą ale z drugiej strony bardzo polecam, pobyć samemu w górach z dala od ludzi Podczas tej wyprawy analogicznie do poprzedniej (do której znajdziecie link poniżej), będziemy poruszać się śladem cmentarzy wojennych, kultur zamieszkujących ten region, znajdzie się też coś o nafcie oraz oczywiście przepiękne widoki na zieloną krainę. Jednak tym razem nasze drogi (lub ich brak) poprowadzą również do nieistniejących już miejscowości z których życie zniknęło po drugiej wojnie i nigdy więcej już się już tam nie pojawiło pozostawiając po sobie całe puste doliny i zalesione wzgórza. Link do poprzedniej wyprawy: Dobra jedziemy z tematem:DZIEŃ 1: Do mojego rodzinnego miasta Gorlice przyjechałem dzień wcześniej gdyż jest to trochę zadupie i dojazd w to miejsce jest trochę utrudniony, ale dzięki temu mogłem sobie wszystko przygotować dzień wcześniej aby od rana ruszyć z pompą, a jak to na miasto które jest zwane "Bramą Beskidu Niskiego" (leży na pograniczu Beskidu Niskiego i Podgórza Ciężkowickiego w Dolinie Ropy) to od niego właśnie wyruszam w większość swoich górskich wypraw. Jest to również moja pierwsza wyprawa z sakwą (wcześniej śmigałem głównie z plecakiem) tak więc wrażenia z jazdy oraz dwa słowa o sakwie dodam na końcu) Tak więc spakowany, zmotywowany tęsknotą do moich górek i chęcią jazdy wyruszam ok. godziny 6.00 rano z Gorlic Bestia gotowa na podbój Beskidu. Oj będzie się działo Dodam jeszcze, że planowałem wycieczkę głównie asfaltem i szutrami... cóż, nie wyszło Chyba podczas planowania wyprawy budzi mi się w podświadomości jakiś wrodzony pociąg do kolarstwa górskiego Ale o tym później. Wyjazd z Gorlic nie zajmuje mi więcej jak 10 minut - ot taka to wielka metropolia I zaraz później Dojeżdżam do wsi Siary gdzie realizuję pierwszy punkt z mojej listy, czyli odwiedzam dwór a raczej Pałac Długoszów. Brama wjazdowa do Pałacu Długoszów w Siarach. Z góry przepraszam, że niektóre foty mogą być pod światło lecz tak to bywa gdy jest się cepem i planuje się trasę rano z zachodu na wschód i po południu ze wschodu na zachód... Ot całą drogę miałem słoneczko prosto w gębę Wracając do Pałacu:Jest wielki i razem z ogrodami robi naprawdę niezłe wrażenie Nie spędzając tam zbyt wiele czasu gdyż nogi się właśnie zaczynają budzić do życia a poranek był dość chłodny od razu ruszam dalej w stronę Sękowej po drodze podziwiając przepiękne poranne panoramy gór. Niestety mam beznadziejny telefon więc zdjęcia pod światło, wczesnym rankiem przy lekkiej mgiełce wyglądają tragicznie. No ale co zrobić?... Tak więc jedyne sensowne foto z tego miejsca zamieszczam poniżej. W stronę Gór! Parę minut później dojeżdżam do bardzo starego zabytkowego kościółka w Sękowej pochodzącego z 1520r! pw. św. Filipa i Jakuba Skubaniec jest ciężki do obfotografowania gdyż dookoła jest mnóstwo drzew, ot urok tego regionu Żeby robić dobre zdjęcia tutejszych kościołów i cerkwi trzeba się wybrać w zimie :) A tym czasem paręset metrów dalej mamy kolejny kościół tym razem z 1885r pw. św. Józefa Lecimy dalej. Tu z drogi brak jakichkolwiek zdjęć gdyż oczywiście aparat nie chce współpracować, a szkoda, bo góry w porannej mgle to naprawdę przepiękny widok. Dalej docieramy do pierwszego na naszej trasie cmentarza z pierwszej wojny światowej. Miał być blisko drogi itp a okazało się ostro pod górkę, nie tak blisko, przez wysoką trawę, rosa, przemoczyłem buty ale do cmentarza dotarłem Przy okazji mogłem się nacieszyć widokami Na tym zdjęciu w dole widać kościół św. Józefa pod którym chwilę wcześniej się znajdowaliśmy Tak więc po dłuższej chwili docieramy do cmentarza wojskowego nr.80 w Sękowej. Oraz podziwiam widoki z murów cmentarza na "puste pola" oraz "pusty las" w Siarach. Zjeżdżając z tej góry, co było nie lada wyczynem (zjazd po mokrej trawie), z przemoczonymi butami od rosy zmierzam dalej, zatrzymując się tylko na chwilę przy pomniku Władysława Długosza - pioniera i współtwórcy Polskiego przemysłu naftowego którego to pałac już dzisiaj oglądaliśmy Jadę w stronę kolejnego punktu jakim jest cmentarz wojskowy nr.77. Po drodze spotyka mnie niemiła niespodzianka, urwał się koszyk na bidon przymocowany do bagażnika No cóż... zdarza się, butelka do sakwy, parę obrotów kluczem, demontuje to dziadostwo, nie ma co się mazać, lecimy dalej Podjeżdżając do kolejnego cmentarza, który tak samo miał być blisko drogi tak tak samo jak poprzednik, znowu przedzieram się przez krzaki, wysoką trawę, znowu przemaczam buty, ale przynajmniej pogoda coraz piękniejsza się robi. Lecz wszystkie niedogodności wynagradzają mi widoki :Tu widok na górę "Brusy" 594m n.p.m. I niestety na górze czeka mnie niemiła niespodzianka Wygląda na to, że cmentarz jest gdzieś w tych krzaczorach - są mniej więcej mojego wzrostu, więc ciężko się przez to przebić. Siadam więc, robię sobie przerwę, sprawdzam nawigacje w telefonie, garmina, mapę papierową i wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią mi, że cmentarz jest w tych krzakach. Obchodzę z lewej i z prawej. No niech mnie trafi nie ma... Zrezygnowany (nie mam całego dnia na szukanie jednego punktu a to prawie początek wyprawy) ruszam więc dalej. Ale STOP! Jest. Mała dziura w krzaczorach. Jakaś ścieżka gdzieś prowadzi to wlezę jak już tu jestem I o to i on. Jest! Znaleziony! Cmentarz nr.77 Ropica Górna (dw. Ropica Ruska) Wejście do samego cmentarza niestety jest również mocno zarośnięte więc jedyna opcja, żeby się tam dostać jest przez mury. Tak więc podchodzę bliżej i pakuję się przez murek na cmentarz. Raczej rzadko wbijam się na cmentarze przez mury ale niestety czasem wymaga tego sytuacja. Straciłem dość sporo czasu na poszukiwanie tego cmentarza więc ruszam się szybko na dół dość karkołomnym zjazdem który parę razy przyprawia mnie o mały zawał serca gdyż droga skład się głównie z luźnych kamieni. (Pamiętacie jak mówiłem, że wycieczka głównie asfaltem? Tiaa....) Następnie na mojej trasie odwiedzam kolejny punkt jakim jest kościół rzymskokatolicki w dawnej cerkwi pw. św Michała Archanioła z 1813r w Ropicy Górnej (dw. Ropicy Ruskiej). Dalej zmierzam w stronę dwóch cmentarzy wojennych nr.68 oraz 67 po drodze zachwycając się przyrodą. Tutaj rzeka Sękówka I właśnie nad tą rzeką znajduje się bardzo ciekawy mały mosteczek wybudowany zaraz po pierwszej wojnie jako dojście do cmentarza nr.68. Sam mostek jest dość ciężki do odnalezienia gdyż wszędzie są krzaki a samo wejście na owy most wygląda w ten sposób: Oraz zdjęcia samego mostka: Mostek ten doprowadza mnie do przepięknej polanki na której trawa jest mi prawie po pas:Tak. Znowu rosa, kolejny raz przemoczyłem buty mehhh... Niestety do samego cmentarza nie da się dotrzeć Dojście wygląda w ten sposób: Krzaki i harabazie które mają grubo po 2m wysokości, gęste, z kolcami. Nie, nie, nie, nie. Ja się tam nie pcham. Wrócę tu kiedyś, lepiej ubrany, na piechotę i pewnie z maczetą. Na razie podziękuję. Wracam wiec tym mostkiem który swoją drogą jest o tyle fajnym punktem, że niewiele osób wie o jego istnieniu pomimo, że leży blisko głównej drogi i wsi I kieruję się w stronę następnego cmentarza (nr.67) który jest prawie, że obok. Ten na szczęście, w przeciwieństwie do poprzedników jest pięknie widoczny z drogi a dojście do niego nie jest zbyt karkołomne Cmentarz nr.67 Ropica Górna (dw. Ropica Ruska) Nie spędzając zbyt wiele czasu przy tym cmentarzu ruszam do wsi Bodaki gdzie czekają na mnie kolejne dwie Cerkwie. Pierwsza do której podjeżdżam to Cerkiew filialna prawosławna św.Dymitra wybudowana w 1932r (inne źródło podaje rok 1902) Druga obiekt to Kościół rzymskokatolicki w dawnej Cerkwi grekokatolickiej św Dymitra z 1902r (inne źródło podaje 1934r), wzniesiona wykorzystując elementy cerkwi z 1742r. Następnie zmierzam w stronę wsi Bartne podziwiając po drodze przepiękne widoki A moja droga zmienia się z asfaltu w gruboziarnisty szuter W samej wsi droga na chwilkę zmienia się w asfaltową (jednak nie na długo) We wsi miałem odwiedzić cmentarz choleryczny jednak jego odnalezienie po prostu mnie przerosło (czyt. bez maczety ani rusz). Tak więc zmierzam w kierunku cmentarza wojskowego nr.64Dojazd do cmentarza wygląda w ten sposób a po prawej widzimy cerkiew do której za chwile podjedziemy. Niestety dojście do kolejnego cmentarza staje się wyczynem, prze ogromne ilości kolczastych krzaczorów Jednak udaje mi się zbliżyć do samego cmentarza. Dobre i tyle. Cmentarz Wojskowy nr.64 Bartne Ale przynajmniej widoki z tego miejsca są ładne Dalej zjeżdżam z górki do kolejnej cerkwi jaką jest Cerkiew grekokatolicka św. św. Kosmy i Damiana z 1842r. A niemal, że obok za zakrętem czeka kolejna Cerkiew tym razem prawosławna pw. św. św. Kosmy i Damiana z 1928r. Tutaj również tablica informacyjna o samej wsi i tutejszej zabudowie: Oraz parę widoków na wieś i okolice: Niestety coraz więcej zabytkowych Chyż łemkowskich zmienia się w ruinę, niestety ludzie odchodzą z tego świata i nie ma komu się zająć gospodarstwem, starą chałupą lub po prostu niektórzy nie chcą wracać w ten regionWtedy takie chyże kończą w ten sposób i wcale nie jest to rzadki widok Lecimy dalej. Napierniczam już któryś podjazd dzisiaj, wyjeżdżam ze wsi, pakuję się do lasu, i znajduję auto Puste, z kluczykami w środku, z kablami na wierzchu, podobno jak informuje kartka należy do lasów państwowych ale coś mi mówi, że jednak ta bryka tu nieco dłużej stoi A tym czasem droga leśna zmienia nam się w szlak który robi się coraz cięższy i coraz bardziej stromy. Tymi oto pięknymi okolicznościami przyrody i harabaziami docieram do wsi Wołowiec gdzie odwiedzam Cerkiew prawosławną w dawnej Cerkwi grekokatolickiej pw. Opieki Bogurodzicy wzniesionej w XVIII w. (Brak dokładnej daty). Za cerkwią mieści się stary już poniszczony łemkowski cmentarz, a w samej cerkwi powitała mnie przemiła Pani która to poprosiła o wpisanie się do kroniki odwiedzających Bardzo fajna sprawa Podpisu nie fotografowałem bo bazgram jak kura pazurem Następnie po przemiłym pożegnaniu się z Panią, fali zaprosin do kolejnych odwiedzin i paru miłych słowach wyjeżdżam ze Wołowca przez skrawek Magurskiego Parku Narodowego w drodze do którego zaliczam pierwszą przeprawę przez rzekę O dziwo udało się przejechać bez namoczenia butów :D Oraz podziwiam kolejne widoki I kapliczka. Ot tak w środku lasu Kapliczki w tym regionie są ca paręset metrów więc nawet nie chciało mi się ich fotografować w większości (trochę więcej uwagi poświęciłem im dalej). Dla przykładu w samych Bodakach jest ok.15 kapliczek lub krzyży przydrożnych... razy ilość miejscowości plus te między wsiami itd itd itd w ciul tego jest A ja tym czasem lecę sobie żółtym szlakiem przeprawiając się parokrotnie przez rzeki Zawoja i Wisłoka.Tak więc kolejna przeprawa przez rzekę.I jeszcze jedna.I kolejna...Następna...i jeszcze jedna... W pewnym momencie przestałem fotografować przejazdy przez rzekę a raczej przeprawy. Z drugim albo trzecim razem oczywiście znowu przemoczyłem buty, więc już się nie cackałem z tym tylko po prostu przechodziłem albo przejeżdżałem jeżeli była taka możliwość Dodam, że zaczęło mocno dowalać słoneczko więc taka chłodna górska rzeczka była prawie jak zbawienie Przeprawę przez rzekę zaliczyłem +/- 15 razy plus mniejsze strumyczki i potoczki. Niech to dunder świśnie Dojeżdżam do głównego punktu mojej wyprawy czyli do nieistniejących miejscowości gdzie czas się zatrzymał. Pozostały tylko kapliczki, cmentarze w ruinie, cmentarze wojskowe, oraz cerkwiska (miejsca po zniszczonych cerkwiach). No i drzwi. Symboliczne drzwi do nieistniejących wsi. Na drzwiach przybite tablice informacyjne z historią danego miejsca oraz ciekawymi informacjami.Witajcie w Nieznajowej. Tablica na tych drzwiach jest niestety spalona słońcem i nieczytelna. Za to tak wygląda dzisiaj ta wieś: Pusto i smutno. We wsi znajdujemy jedynie stary cmentarz łemkowski oraz cerkwisko: Zmierzam w kierunku wsi Czarne. Po drodze zaskakuje mnie jedna przeprawa przez rzekę Wisłokę. Ta oto wyglądająca niegroźnie i niepozornie przeprawa zaskoczyła mnie swoją głębokością. Utopiłem praktycznie pół roweru, mi wody do połowy ud (mam 183cm wzrostu jak by co) oraz okazało się, że moja sakwa jest w połowie pod wodą Matko z córką ja tam ma wszystko! Wychodzę czym prędzej z wody zaglądam do środka i.... suchutko No niby pisali, że wodoodporna ale nie spodziewałem się, że jedna z tańszych sakiewek na rynku pozwoli mi na kąpiel w rzece bez strat w ładunku To żem się pozytywnie zaskoczył i schłodził przy okazji Docieram do wsi Czarne w której również witają mnie drzwi. Tutaj zaś tablica w dużo lepszym stanie niż w Nieznajowej. Poniżej informacje z tej tablicy. "Czas nagli, wędrowcze. O wspomnienia..." - Robi to wrażenie. We wsi Czarne znajduje się również stary łemkowski cmentarz: Oraz cmentarz wojenny nr.53 do którego nie dało się za blisko podejść gdyż pod daszkiem nad furtką było gniazdo os. Zdjęcie tablicy robione bardzo przelotnie w momencie w którym się zorientowałem Na łemkowskim cmentarzu znajduje się również cerkwisko którego nie wiem czemu ale nie sfotografowałem.... tak więc opiszę Po prostu w rogu cmentarza jest puste miejsce (taka większa przestrzeń) trochę desek i kupa kamieni, żadnej tabliczki czy krzyża. Ale za to dobre maliny i czernice rosną Nie ma co... zajadać się malinami na cmentarzu Jeszcze kilka ujęć z Czarnego: Następnie zmierzamy do kolejnej nieistniejącej wis Długie: Cały czas od wyjazdu z Wołowca poruszam się tylko ścieżkami, szutrami i drogami gruntowymi. No i we wsi Długie kolejne drzwi do nieistniejącej wsi. Oraz informacje z tablicy:Następnie kieruje się do cmentarza wojskowego nr.44 I oto sam cmentarz, dojście do niego nie jest łatwe przez wysoką trawę i potoczek, więc jak przy innych trudno dostępnych miejscach porzucam rower przy drodze a do samego miejsca podchodzę na piechotę. Niestety duży krzyż na tym cmentarzu został złamany prawdopodobnie przez wiatr. I szybki rzut okiem na miejscowość Długie. Tutaj za cmentarzem wojskowym ponoć znajduje się cerkwisko którego jednak nie udaje mi się odnaleźć dlatego w tej miejscowości odwiedzam jeszcze tylko cmentarz łemkowski. Następnie zmierzam do wsi Lipna, jak się pewnie domyślacie to kolejna nieistniejąca miejscowość z tym, że ta została zagospodarowana w całości na tereny leśne. Lipna: Wszędzie oczywiście kapliczki i krzyże. Zrobiłem sobie małą przerwę tutaj, rzuciłem okiem na mapę i okazało się, że już nie będę się przeprawiał przez rzeki Tak więc przerwa, jedzenie, suszenie butów i zmiana skarpetek na suche suszymy W Lipnej od "głównej" a raczej jedynej drogi odchodzi malutka ścieżka: To właśnie ona doprowadza nas najpierw do cerwkiska przy którym kolejny raz porzucam rower aby iść dalej: Następnie dalej do starego łemkowskiego cmentarza: I dalej do Cmentarza wojskowego nr.45: Na samym cmentarzu aktualnie nie ma krzyży nagrobnych, gdyż ich renowacją zajął się "Klub Górski Orły z Warszawy" którym należą się brawa za takie działanie bo niewiele klubów i stowarzyszeń podejmuje się takich akcji Oczywiście w miejscowości Lipna również znajdują się drzwi: Oraz informacje na nich: Oraz kapliczki z tej miejscowości: A ja ślimaczym tempem wyjeżdżam z tych opuszczonych wsi kierując się z powrotem do Gorlic. Następnym punktem z jakim przychodzi mi się spotkać przełęcz "Zajęcza Góra" 673m n.p.m. oraz zdobywam szczyt "Czerteż" 702m n.p.m. z którego nie mam zdjęcia tabliczki (bo jej nie było) ale za to mam zdjęcie rowerka Widoków ze szczytu nie ma, jak to w Beskidzie Niskim bywa... las, las, las Po krótkiej przerwie ruszam w dół, w kierunku miejscowości Jasionka (tym razem dla odmiany zamieszkałej). Przejeżdżam nie więcej ja 0,5km i przytrafia mi się to:A niech to dunder świśnie, pierun trzośnie, Boże i wszyscy święci za co?! Tak to moja noga po kolano w gónwie błocie, a dokładniej bajorku z błotem. Nawet nie miałem się siły denerwować. Sytuacja wyglądała tak, że wkleiłem się w błoto które wyglądało jak zwykłe błotko a tym czasem okazało się głębokim bagnem. Ot tak na środku drogi. Wychodząc stamtąd i wyciągając nogę. Powtarzałem w kółko "tylko nie zostaw tam buta, tylko nie zostaw tam buta, tylko nie zostaw tam buta, tylko nie zostaw tam KUR** buta". Buta nie zostawiłem, są nadal ze mną:A dopiero przebrałem skarpetki na czyste i wysuszyłem buty.... No kurde niecałe 5 kilometrów temu.... Nosz kur... mać Mehhh. Chyba jestem skazany na mokre buty No nic. Takie życie, ja tu stoję w mokrych butach a kilometry nie uciekają. Kieruję się zatem tą pseudo drogą do Jasionki po drodze omijając jeszcze kilka takich bagien które z ciekawości sprawdzałem kijkiem i wszystkie co do jednego były mniej więcej tej samej głębokości Gdy już w końcu wychodzę z lasu natrafiam na wspaniałą polanę z przepięknymi widokami Na której oczywiście nie omieszkam się pierdyknąć Poleżałem tak i pojadłem dobre 40 minut jak nie dłużej. Po prostu super. Zero ludzi, dróg, czegokolwiek. Bajka Jak już sobie poleżałem taki brudny i szczęśliwy ruszyłem dalej. Moja trasa wiodła właśnie przez te łąki, bez drogi Zjechałem zaledwie kawałek i po chwili znowu się zatrzymuję na kolejne zdjęcia Gdy już udało mi się dojechać do drogi Gruntowej w Jasionce skierowałem się w stronę miejscowości Krzywa (dw. Krywa) gdzie jest kolejny punkt mojej wycieczki a mianowicie Kościół rzymskokatolicki w dawnej Cerkwi grekokatolickiej pw. św. św. Kosmy i Damiana z 1924r. Oraz pod tą cerkwią witam się z ponownie z asfaltową drogą Kolejna cholera ciężka do sfotografowania... znajduje się tu również cmentarz wojenny nr.54 jednak mi nie udało się go odnaleźć niestety. Za to jest trochę widoczków Dalej kieruję się pod pomnik "7 lotników Halifax II FS-P zestrzelonych w nocy 27/28 sierpnia 1944r" Oraz tablice będące przy pomniku ze szczegółami: Następnie omijając dwujęzyczną miejscowość Gładyszów kieruję się do Pętnej A w samej Pętnej stoi sobie Cerkiew grekokatolicka pw. św. Paraskewy z 1916r oraz zabytkowa dzwonnica 1700r i łemkowski cmentarz: Dalej przemieszczam się do Małastowa gdzie znajduje się Kościół rzymskokatolicki w dawnej cerkwi pw. św. Kosmy i Damiana z 1805r Następnie przejeżdżam z Małastowa przez przełęcz Owczarską 501m n.p.m. do Owczar Górnych (dw. Rieczki) Gdzie witają mnie przepiękne łąki i znowu drogi szutrowe W Owczarach odwiedzam cmentarz wojskowy nr.70 Oraz zmierzam w kierunku Cerkwi grekokatolickiej pw. Opieki Bogurodzicy z 1653r. Jeżeli ktoś z was czytał relację z poprzedniej wyprawy to to jest właśnie ta cerkiew którą na końcu próbowaliśmy oświetlić własnymi lampami Tak więc zjeżdżam dalej do przez Owczary Dolne (dw. Rychwałd) i próbuję dostrzec gdzieś kiwony jednak bez powodzenia ale widok ładny przynajmniej Następnie z Rychwałdu wpadam do Gorlic przez ulicę łokietka I zahaczam jeszcze tylko o cmentarz wojskowy nr.87 Dzień kończę chillując przy lampie naftowej (jakże charakterystycznej dla tego regionu) z wynikiem 84 kilometrów :) Dzień 2 Wymordowany po poprzednim dniu i przygodach, uzbrojony w większą ilość suchych skarpetek i w mokrych butach jeszcze z dnia poprzedniego około godziny 6.40 znowu wyruszam z Gorlic na podbój Beskidu Niskiego :) Wyczyściłem z grubsza i nasmarowałem napęd, reszty nawet nie tykałem bo znając mnie i tak się wpierdzielę w jakieś paryje :D Tak więc ruszam, znowu wyjazd z Gorlic nie zajmuje mi więcej jak 10 min - ot takie wielkie miasto xD A zaraz za Gorlicami pakuję się do miejscowości Ropica Polska (dw. Ropica Dolna) gdzie nad rzeką ropą są bardzo fajne wąskie mosty wiszące :) Oraz poranne widoki na samą rzekę ropę :) Co ciekawe na kolejnym zdjęciu widać górę którą zamierzam wracać :D : Dalej podążam "nową" ścieżką rowerową, kolejnym mostkiem z widokiem na tą samą rzekę do miejscowości Szymbark :) W Szymbarku znajduje się kilka ciekawych miejsc które opisałem w relacji z poprzedniej wyprawy więc tym razem odwiedzam tam tylko cmentarz wojskowy nr.75. I następnie kieruję się do dwujęzycznej miejscowości Bielanka :) Tu na zdjęciu Miejska Góra 643m n.p.m. W Bielance omijam dwie cerkwie jedną nową która jest na zdjęciu poniżej a drugą starą z 1773r pw. Opieki Bogurodzicy której zdjęć tu nie zobaczycie bo były pod światło lecz możecie obejrzeć w poprzedniej relacji. :) No i rzecz jasna, trochę podjazdów i widoczków :) Na szczęście wielokilometrowe podjazdy mają to do siebie, że są wynagrodzone pięknymi zjazdami :) A ten prowadzi nas prosto do wsi Leszczyny :) Gdzie czeka na nas cerkiewka ;) Cerkiew prawosławna w dawnej cerkwi grekokatolickiej pw. św. Łukasza Ewangelisty z 1835rOraz pamiątkowa tablica akcji "Wisła" Dalej zmierzam do wsi Kunkowa: P.s. Który cwaniak przejdzie przez to? : Na szczęście moja droga nie prowadzi przez ten mostek, lecz tylko przejeżdżałem obok :P We wsi Kunkowa dalej cieszymy się zjazdem dojeżdżając do Cerkwi prawosławnej a dawniej grekokatolickiej pw. św. Łukasza Apostoła z 1868r. Zjeżdżam dalej delektując się widokami. Podjazd taki, że kogoś z butów wyrwało xD I tak sobie w połowie zjazdu urządziłem przerwę z widokami na zalew Klimkówka oraz Uście Gorlickie (dw. Uście Ruskie oraz Uście Wołoskie) Ale nie ma co się ociągać zbyt długo. Lecimy tym zjazdem dalej :) Zjazd prowadzi nas do wsi Kwiatoń gdzie stoją dwie cerkwie. Pierwsza to Cerkiew św. Paraskewy z 1933r Oraz do drugiej Cerkwi Grekokatolickiej św Paraskewy z XVII w. pełniącej obecnie rolę pomocniczego kościoła rzymskokatolickiego. Ta cerkiew jest uważana za jedną z najpiękniejszych w okolicy i to nie bez powodu! Dalej bez większych mecyi po drodze dojeżdżam do wsi Skwirtne w której mieści się kościół rzymskokatolicki w dawnej Cerkwi grekokatolickiej pw. św. św. Kosmy i Damiana z 1837r. Dalej wśród wybiegów i pastwisk dla krów i koni kieruję się do Regietowa (dw. Regetowa oraz Regietów Niżny) I docieramy do samego Regietowa :) Kolejna przepiękna i malownicza miejscowość :) Na tym zdjęciu widać główny punkt mojej dzisiejszej podróży a mianowicie Rotundę :) A tym czasem kierujemy się w stronę cerkwi w tej miejscowości. Po drodze jeszcze tylko rzut okiem na największą stadninę koni Huculskich. Stadniny nie zwiedzamy gdyż zwiedzanie tylko z przewodnikiem za opłatą (za dużo z tym pitolenia) więc zjeżdżam tylko do cerkwi pw. św Michała Archanioła oraz kaplicy z lat 30. XX w. Potem jadąc w górę Regietowem w stronę dawnej miejscowości Regietów Wyżny odbijam w szutrową drogę leśną Która po chwili zmienia się w bardo ostry i trudny szlak pieszy. O dalszej jeździe nie ma mowy. Spacerek. Po dłuższym spacerku szlak zmienia się w nieco bardziej przyjazną ścieżkę po której da się jechać :) Jednak jazdą nie cieszę się zbyt długo bo oto docieram do niego. Mojego głównego punktu dzisiejszej jazdy. Cmentarz wojsowy nr.51 na szczycie góry Rotunda 771m n.p.m. Te krzyże są naprawdę wielkie i robią bardzo ogromne wrażenie.Tu dla porównania z rowerem. Na szczycie spotkały mnie dwie ciekawe sytuacje :) Paręnaście minut po mnie wyłonił się ze szlaku którym przyjechałem inny rowerzysta i mówi, że widział jak zaczynam podjazd i chciał minie dogonić coby się razem raźniej jechało i w tej pogoni za mną omało płuc nie wypluł xD xD xD Druga ciekawa sytuacja to zajechało dwóch typków ze Słowacji na e-bikach Enduro i wiedzieli, że jest tu cmentarz ale jak zobaczyli jaki to nie mogli wyjść z podziwu :D (mówili łamanym Polskim). Oczywiście obowiązkowo zdjęcie tabliczki ze szczytu i przerwa.O i j mój brudasek :) Dalej nie zjeżdżam już szlakiem a drogą leśną (zjazd ostry i kamienisty, zjeżdżałem z duszą na ramieniu i nie pogardził bym zjazdówką) która mi się w połowie urywa zostawiając przed sobą tylko taki widok: Hymmm. No dobra.... Szybki rzut oka na Garmina, szybko znajduję nową drogę i dalej przez Regietów wyjeżdżam z niego z powrotem do wsi Skwirtne We wsi Skwirtne jeszcze szybki rzut oka na RotundęTo właśnie ją przed chwilą zdobywałem :D Oraz kieruję się do wsi Hańczowa podziwiając kolejne widoki :) W Hańczowej dojeżdżam do kolejnej cerkwi prawosławnej w dawnej cerkwi grekokatolickiej z XIX w. pw. Opieki Bogurodzicy. Następnie z Hańczowej kieruję się do Kijowa (Nie nie tego na Ukrainie xD ) Mamy własny Kijów :P Zasadniczo w naszym Kijowie nie ma nic więc tylko przez niego przejeżdżam i kieruję się do wsi Czarna [Nie mylić z Czarne w którym byłem wczoraj (a dla tych bardziej ciekawskich dodam, że jest jeszcze wieś Czyrna - taka sytuacja :P)] A więc jadę do Czarnej oczywiście kolejny podjazd, kolejne widoki i kolejny zjazd :) No i oczywiście w końcu tym zjazdem dojeżdżam do wsi Czarna gdzie jest kolejna cerkiew. A dokładniej Kościół rzymskokatolicki pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w dawnej Cerkwi grekokatolickiej pw. św. Dymitra z 1764r. Cerkwią zajmuje się przemiła Pani (jak się okazało również Gorliczanka jak i ja) z którą uciąłem sobie dłuższą pogawędkę na temat, kto gdzie i skąd pochodzi i, że tak naprawdę nie ważne kto z którego kościoła i z którego narodu, my wszyscy tu swi i somsiady :) Jednak, że dzień już się powoli chyli ku końcowi pożegnałem się z przemiłą Panią i ruszyłem dalej do wsi Brunary Wyżne W Brunarach Wyżnych mamy kolejny Kościół rzymskokatolicki pw. NMP Wniebowziętej w dawnej Cerkwi grekokatolickiej pw. św. Michała Archanioła. Dalej kieruję się do miejscowości Klimkówka przeciskając się między dwoma górami (Tania Góra 576m n.p.m. oraz Flasza 610m n.p.m.) i gadam sobie z @Puncu przez telefon bo musiał zadzwonić i pochwalić się jaką miejscówkę znalazł, a podczas tego wszystkiego delektuję się widokami :) Dalej zjeżdżam do do Klimkówki. Szybki rzut okiem na zalew Klimkówa tym razem od innej strony oraz Kościół w Klimkówce prawdopodobnie w dawnej Cerkwi. Klimkówkę dokładniej zwiedzaliśmy w poprzednim wpisie. Na Zdjęciu powyżej za zalewem "Pieniny Gorlickie" Z Klimkówki walimy do wsi Łosie. Nad którą nie będę się dokładniej rozwodził ponieważ też ją ostatnio zwiedzaliśmy :) W Łośiach podziwiam widoki na rzekę ropę :) Cerkiew Grekokatolicką Narodzenia Najświętszej Marii Panny z 1810r której poddasze zostało dostosowane jako schronienie dla nietoperzy (tutaj są ich siedliska), odwiedzamy również zagrodę maziarską oraz cmentarz wojenny nr.77. Ale chwila jest w tej miejscowości coś czego nie odwiedziliśmy ostatnio, bo nie wiedzieliśmy, że się to tutaj znajduje. A mianowicie jeden z wielu cmentarzy cholerycznych: Oraz kawałek dalej prezbiterium cerkwi w Klimkówce przy starym cmentarzu łemkowskim Ciekawostką o tej miejscowości jakiej się ostatnio dowiedziałem o nazwie miejscowości Łosie i dlaczego coś jest w Łosiu a nie w Łosiach. Sprawa prosta i śmieszna. Nie chodzi o Łosie jako o zwierzęta a o łosie w wozie. Łosie w senie Osie :D A sama miejscowość Łosie została tak nazwana od maziarzy którzy ropą naftową (gdy nie była używana jak o paliwo) smarowali łośki w wozach konnych :D Dalej uderzamy z powrotem do Bielanki Słoneczko po tych dwóch dniach ostro mi już grzeje w czerep, robię co chwila przerwy, dużo pije a i tak się trochę kończę. W Bielance trzaskam zdjęcia widokom którym nie mogłem rano trzasnąć zdjęcia bo miałem pod światło. I z tej miejscowości mógł bym już wrócić tak jak przyjechałem ale nie. Ja się uparłem na jeszcze jeden punkt (a w sumie dwa) z którego co prawda jestem z niego zadowolony ale uważam, że był przesadą. Tak więc z Bielanki odbijam w kolejną drogę leśną: Jest ostro pod górę ale się trzymam. I nagle jak mnie w kolanie nie trzaśnie. Jak by ktoś pręta wpakował, albo nie wiem... boli jak cholera, wypinam jeną nogę z pedała, drugiej nie mogę. Staję, wyciągam nogę z buta, buta wypinam ręcznie z pedała i ubieram z powrotem na nogę. Chwila przerwy, próbuję znowu jechać, przejeżdżam 100-150 metrów i znowu. Kurka. Nie ujadę. Do tego atakuje mnie cholerne stado krwiożerczych much i chce mnie cholera trafić. Chodzić mogę. Super. To idę do góry na piechotę (choć raczej powinienem w dół ale bywam uparty). Po dłuższej walce i kawałku z górki udaje mi się zgubić te wkurzające muchy a ja docieram do małych leśnych polanek :) I tak wędrując sobie nimi przechodzę z jednego lasu do drugiego dochodzę do Cmentarza wojennego nr.76. To nie jest obiekt mojego uparcia. Sam cmentarz popada mocno w ruinę prawie nic się na nim nie ostało, ledwo widoczny z drogi, zarośnięty, duży krzyż połamany prawdopodobnie przez wiatr a bramka otwiera się tylko z buta. Wyjazd z cmentarza w stronę mojego uparcia. I rzut okiem na Gorlice z góry. I oto i on - Obiekt mojego uparcia:Krzyż milenijny w Ropicy Polskiej (dw. Ropicy Dolnej) Dlaczego się na niego uparłem? Ponieważ przez praktycznie całe swoje życie widziałem ten krzyż z okna oraz balkonu swojego domu tym bardziej, że w nocy jest podświetlony, wielokrotnie używałem tego krzyża do orientacji i nawigacji na okolicznych górkach w czasach kiedy jako mały gówniarz eksplorowałem tutejsze górki a nawigacji albo nie było albo były cholernie drogie tak czy siak nie było. A mapa? Kto używa mapy na podwórku?... xD Tak więc był punktem nawigacyjnym, widzę go od 22 lat z daleka, wielokrotnie byłem w jego pobliżu, moi znajomi czasami pili pod tym krzyżem a mnie ni cholery nigdy pod nim nie było. Dlaczego? Nie wiem. Ale się uparłem i oto jestem :) Spod krzyża widoki na panoramę Gorlic Widać w oddali dym schodzący z góry prawdopodobnie jest to dym z retort do wypalania węgla drzewnego. Tutaj widok na Maślaną Górę którą zdobywaliśmy w poprzednim wpisie :) No brudasku, spisałeś się nieźle. Zasłużyłeś na kąpiel :D Dalej nic ciekawego nie miało już miejsca. Ostry asfaltowy zjazd prosto do Gorlic. Dzień zakończony z wbitymi 85 kilometrami na licznik :) Ogólne podsumowanie dwóch dni jazdy: Dystans: 169km - źródło licznik Przewyższeń: 3 607m up - źródło garmin (nie był cały czas włączony) Kościoły/Cerkwie: 25 sztuk Cerkwiska: 3 sztuki Pomniki: 2 sztuki Cmentarze: 23 sztuki (z pominięciem wielu czynnych i jak i starych cmentarzy, nieodnalezionych itp itd) Kapliczki: yyyyy, chyba milion :P Ograniczenie emotek w jednym wpisie: 75 max xD Dni: 2 Czas: 12h 40min w siodle, w górach 2 dni. Dziękuję każdemu komu chciało się czytac moje wypociny :) Edytowane 26 Sierpnia 2018 przez Zalas 4 Odnośnik do komentarza
Karol Opublikowano 26 Sierpnia 2018 Udostępnij Opublikowano 26 Sierpnia 2018 Ale żeś walnął trasę i relację! Piękne tereny, moje ulubione, nawet avatar mam z BN, chociaż wschodniego. Z przyjemnością poczytam, pooglądam, powspominam i poinspiruję się. Dzięki! 1 Odnośnik do komentarza
Ares Opublikowano 26 Sierpnia 2018 Udostępnij Opublikowano 26 Sierpnia 2018 9 minut temu, Zalas napisał: I dzisiaj zaproszę was na relację z samotnej, dwudniowej wyprawy przez te najbardziej zapomniane w Polsce góry. I tak ma pozostać bo sąsiednie Biesy już powoli są stracone. Piękna wyprawa. 1 Odnośnik do komentarza
Zalas Opublikowano 26 Sierpnia 2018 Autor Udostępnij Opublikowano 26 Sierpnia 2018 Teraz, Ares napisał: I tak ma pozostać bo sąsiednie Biesy już powoli są stracone. Piękna wyprawa. Również mam takie zdanie, a z Bieszczad to powoli drugie Tatry 44 minuty temu, Karol napisał: Ale żeś walnął trasę i relację! Piękne tereny, moje ulubione, nawet avatar mam z BN, chociaż wschodniego. Z przyjemnością poczytam, pooglądam, powspominam i poinspiruję się. Dzięki! Zapraszam również do pierwszego wpisu do którego podałem linka na samej górze 1 Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się