Konus Opublikowano 12 Sierpnia 2018 Udostępnij Opublikowano 12 Sierpnia 2018 Hej, ruszyliśmy z rowerami na 3-dniowy trip po obcej ziemi. Oczywiście zamiary były takie, jak zwykle: jak najwięcej na pedałach, a jak wyszło, to już zupełnie inna sprawa. Zameldowaliśmy się w kwaterze zwanej Ośrodek Edukacji Ekologicznej "Wilga" - pięknie położony, nieco cisnący peerelem dom wczasowy na wzgórzu między dwoma jeziorami (MEGA jedzenie, wszystko gra, polecam). Jeszcze w piątek postanowiliśmy na rozgrzewkę pojechać kilkanaście km po lesie. Ruszyłem na gumach napompowanych na miasto, na asfalty. Po mieście standardowo śmigam blisko 4 bar, w lesie szybciutko zszedłem przynajmniej o 1 bar, bo było źle - kiepska trakcja, czułem każdą szyszkę i korzeń. Zjechaliśmy między jeziora, wdrapaliśmy się kawałek na niewielkie wzniesienie i od razu odbiliśmy w las. Musiało popadać kilka godzin wcześniej, bo pięknie pachniało i było mokro. Ogólnie dominowały dwa rodzaje dróg: szutrowo-ziemne, przeważnie z koleinami po ciągnikach i ciężarowych autach oraz rzadziej uczęszczane typowo leśne - ziemia porośnięta upierdliwą trawą kryjącą korzenie, koleiny i kałuże. Pobocza usiane przez pokrzywy. Było praktycznie płasko, jazda całkiem miła, bo powietrze rajskie, ale podłoże miejscami dość ciężkie, jak to w lesie - partie kopnego piasku, wspomniane kałuże i koleiny z porośniętymi mokrą trawą zboczami. Starałem się dobrze kręcić i ze średniej jestem całkiem kontent. Jechałem skokowo, jak to z moją dziewczyną, czyli lądowałem trochę z przodu i się zatrzymywałem, żeby jej nie zgubić. W ten sposób przekręciliśmy te 30km z ostatnim odcinkiem na delikatnych wzniosach (takie po kilka stopni). Na drugi dzień mieliśmy wielkie ambicje, a jak wyszło - o tym niżej Rano padało, przed południem przestało, ale jeszcze nie było jasne, jak się sprawy rozwiną, więc pojechaliśmy samochodem na spacer po pobliskiej Brodnicy. Nogi nie bolały, wszystko grało, na rowery weszliśmy jakoś przed siedemnastą. Tym razem zaprojektowaliśmy z grubsza trasę dookoła "lewego" jeziora patrząc od strony pensjonatu, czyli Górznieńskiego. Plan był taki, żeby objechać zachodnią krawędź i odbić gdzieś przy wschodnim brzegu w okoliczne lasy. Po drodze zrobiło się ciepło i parno, to nie był najlepszy dzień na długie dystanse. Najpierw sporo długich zjazdów szutrami w bardzo miłych okolicznościach przyrody - jakieś mokradła, rozlewiska, wszystko wśród drzew. Wiedziałem, że te zjazdy nie będą za darmo no i się doczekaliśmy podjazdów. Pocisnęliśmy Gajową, potem w Fijałki i zaczęły się podjazdy. Niby nic, nachylenie od kilku do maks bodaj 10st., ale bardzo niewdzięczne podłoże - kocie łby i nierówności, w dodatku w tym momencie było już opór parno i pełne słońce. Zacząłem wchodzić na tętna rzędu 170 i wyszła na jaw bolesna prawda o mojej kondycji - trzeci z rzędu podjazd po prostu mnie zabił. Musiałem postać kwadrans w cieniu, bo sapałem jak karp wyjęty z wody, zresztą moja dziewczyna podobnie. I to w zasadzie był koniec marzeń o całym wieczorze jazdy Dotarliśmy do lasu, ale to już nie była jazda z przyjemnością - wyszedł ból mięśni, łapałem zadyszkę dużo szybciej, niż poprzedniego dnia, w dodatku byłem zniechęcony własnym stanem i zaczęło się zanosić na burzę, więc zarządziliśmy odwrót. Puenta: w lasach koło Górzna są organizowane wyścigi XC, oglądałem przed wyjazdem nagrania z tych tras i szczerze powiem, że gdybym stanął w takim wyścigu ze stanem wytrenowania jak teraz, po 10km prawdopodobnie albo bym umarł, albo prowadziłbym rower do mety. Jestem chwilę po 40-tce, palę tytoń (bez przesady, kilka sztuk dziennie, ale palę), nie jeżdżę regularnie, w większości jeżdżę po płaskim i przekonałem się, jak bardzo nie jestem sportowcem. Nie jest mi za dobrze na wysokich tętnach, szybko mi się kończą płuca, które zwyczajnie nie nadążają podawać tlenu, za wolno schodzę z wysokiego tętna, za wolno odpoczywam. Dopóki jadę po prostym - spokojnie sobie cisnę na tętnie 150 (zresztą taka mniej więcej średnia mi wyszła z pierwszej, dłuższej przejażdżki) i jest ok, ale na wyższych tętnach i większych wyzwaniach dla mięśni zwyczajnie się rozsypuję w ciągu kilku minut. Prawdopodobnie po takiej leśnej trasie 30km przydałby mi się dzień przerwy, żeby się dobrze zregenerować, a i pogoda drugiego dnia nie była zbyt łaskawa, w każdym razie srogo się rozczarowałem Jeszcze nie wiem, co z tym zrobię, ale bardzo bym chciał móc jeździć po takim terenie, jak drugiego dnia, czyli z podjazdami i nierównościami, bo to jest dopiero fun. Wrzucam giepeiksy i zrzuty ze statsami, pozdro! activity_2922646649.gpx activity_2923955734.gpx Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się