Skocz do zawartości

Samotna wyprawa do Kampinosu


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Wczorajszy dzień spędziłem sam na sam z rowerem.
Długo zastanawiałem się czy jechać.

- bo jeżdżę dopiero od kilku tygodni
- bo nie ma z kim
- bo w domu trzeba zostawić żonę i dziecko
- bo świeżo kupiony bagażnik dachowy na rower okazał się nie pasować.

Stwierdziłem jednak, że oszaleję bez dnia ucieczki od codzienności a rower nie może mi służyć tylko na dojazdy do pracy. Rower po zdjęciu kół udało mi się upchnąć do samochodu i w drogę!

Na parkingu w miejscowości Granica koło Kampinosu byłem o 9 rano. O zamontowaniu kół musiałem na nowo podregulować przedni zacisk hamulca ale zajęło to dosłownie chwilkę.

5994062d67481.jpg 

Ruszyłem żółtym szlakiem łącznikowym w kierunku miejscowości Nowe Polesie, by po przejechaniu kilku kilometrów złapać główny, czerwony szlak.

Zaraz po wjechaniu w las zaskoczyła mnie jego dzikość, cisza i ... praktycznie brak ludzi. Szlak łącznikowy był widocznie mało uczęszczany. Odcinkami wił się między pokrzywami które rozsuwałem łokciami ;)

5994062de5c06.jpg 

Szlakiem czerwonym udałem się na wschód. Za cel obrałem sobie cmentarz w Palmirach.  Momentami było dość ciężko jak na nowicjusza. Cała masa podjazdów i trudnych zjazdów (korzenie i piach)
Piach zresztą towarzyszył mi bardzo bardzo często. kapinos pełny jest wydm. 

(Wiem teraz że start w maratonie MTB to nie byle co i na razie jest zdecydowanie poza moim zasięgiem.)

Na wschód od miejscowości Roztoka ludzi spotykałem coraz więcej by wreszcie w samych Palmirach spotkać ich całe tłumy. W drogę powrotną udałem się szlakiem zielonym. Okazało się że jest o wiele spokojniejszy i prowadzi wkoło wzniesień przez które musiałem wspinać się  "czerwoną" ścieżką"

Widoki po drodze były fantastyczne. Niesamowite wrażenie robi ciągnąca się kilkaset metrów drewniana kładka prowadząca przez środek parujących mokradeł.

Wyprawa pozwoliła mi poznać cały przekrój kolarstwa MTB. Było błoto, piach, korzenie, szybkie zjazdy, techniczne zjazdy, sporo podjazdów o zróżnicowanym nachyleniu. Nie raz trzeba było omijać powalone drzewa, kałuże z błotem czy nisko schylać się pod gałęziami. Kilkukrotnie szukałem również zagubionego szlaku.

W sumie pokonałem 72 km. Przeżyłem świetny dzień i wyznaczyłem granice swoich możliwości. Pomimo spodenek z wkładką obtarłem pachwiny. Tyłek i nogi bolą do dzisiaj. Najgorzej jednak dokuczają nadgarstki. Już pod koniec wycieczki musiałem robić przerwy żeby dać im odpocząć. Bolą pod naciskiem a małe palce u rąk są zdrętwiałe. Musze dać sobie czas na regenerację ;)

Poniżej kilka zdjęć:

5994062da692a.jpg 

5994062e2d917.jpg 

5994062e352e4.jpg 

5994062e3c6aa.jpg 

5994062e75dcc.jpg 

5994062e7c8f5.jpg 

5994062f0cf47.jpg 
 

i na koniec fota pamiątkowa ;)
5994062ebcf8e.jpg 

 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Ja również stawiałem swoje pierwsze rowerowe kroki w Kampinosie - jest świetny. Początkowo dowoziłem rower 10 km na miejsce samochodem, a teraz startuję rowerem z domu, robiąc 50-60 km średnio 3x w tygodniu. Nadgarstki z czasem się przyzwyczają i przestaną boleć. Podjazdy w Kampinosie jakieś są, jednak ostatnio wybrałem się rowerem z sakwami w góry (Karkonosze) i dały mi do zrozumienia jak "cienki" jeszcze jestem :D Następnym razem wybierz się na polanę w Lipkowie i zahacz o bar dla rowerzystów Fat&Bike w Truskawiu :) 

PS. uwaga na kleszcze 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...